poniedziałek, 7 marca 2016

Mrugnięcie Pana Boga

Podszedł do mnie kiedyś na parkingu przed Lidlem. 
"Przepraszam, czy ma pani dla mnie jakąś pracę?" - zapytał. Zaskoczyło mnie, że nie prosił o pieniądze. Nic nie przychodziło mi do głowy, byłam z zakupami i dzieckiem
"Nie mam pracy, ale mogę coś panu dać" - powiedziałam.
Po "zapakowaniu" dziecka do samochodu i zakupów do bagażnika, wyjęłam coś do jedzenia, czym mogłąm się podzielić.
Chwilę rozmawialiśmy. Był trzeźwy, opowiedział kilka szczegółów ze swojej trudnej przeszłości i nie mniej trudnej teraźniejszości. 
Zaczęłam opowiadać mu o Kościele Ulicznym* i ośrodku dla bezdomnych, w którym mógłby uzyskać pomoc. 
"Niech pan przyjdzie w środę o 19:00 na patelnię koło metra Centrum"
"A za ile to będzie dni? Bo ja nie wiem jaki dzisiaj jest dzień"
To też było dla mnie zaskoczenie. Ale fakt, sama mając dom i kalendarz nieraz gubiłam się w czasie... Zaczęłam szukać kartki i długopisu, żeby zapisać szczegóły, ale jak na złość nie miałam przy sobie nic do pisania. Powtórzyłam więc kilka razy "Niech pan zapamięta: za 3 dni, godzina 19:00, metro Centrum!", zakończyliśmy rozmowę i pojechałam.

Później zawsze kiedy robiłąm zakupy w Lidlu i byłam na spotkaniu Kościoła Ulicznego rozglądałam się za nim, ale nie było go.
Wkrótce potem stwierdziłam, że fajnie by było mieć wizytówki z najważniejszymi informacjami, żeby w razie potrzeby zostawić komuś. Zamówiłam je. 
Po jakimś czasie przestałam się rozglądać na parkingu.

Wczoraj, kiedy pakowałam zakupy do bagażnika, a dziecko do samochodu ktoś do mnie podszedł "Przepraszam, czy ma pani dla mnie jakąś pracę?" To był On!
"Niestety nie mam" 
Ale mam przy sobie wizytówki - pomyślałam. Ucieszyłam się, ze go zobaczyłam. Żyje! Miałam wrażenie, że jest nawet w lepszej formie.. 
"Będę miała coś dla pana" wyjęłam wizytówkę, zajrzałam do portfela i zobaczyłam niewiele drobnych i jeden banknot. Nie zastanawiając się wiele wyjęłam go.
"Pan już kiedyś do mnie podszedł" - powiedziałam - "Niech pan pójdzie w środę na spotkanie Kościoła Ulicznego, tu ma pan wszystko napisane, godzina 19:00, koło metra centrum. Dostanie tam pan jedzenie." Dałam wizytówkę.
"A tu, proszę sobie coś kupić do jedzenia" - podałam banknot.
Wziął go do ręki, po czym zrobił gest w moją stronę "To jest za dużo"
"Ale nie mam mniej, mogę dać panu tyle albo w ogóle"
"To jest za dużo, ja nie jestem łasy na pieniądze"
"Ale potrzebuje pan kupić coś do jedzenia, niech pan weźmie, wystarczy panu na kilka dni"
"Darek jestem" - wyciągnął rękę
"Asia" - podałam mu swoją. Pocałował ją.
"Aśka! Normalnie jak ja Ci dziękuję!!!" - przytulił mnie.
Chwilę jeszcze rozmawialiśmy o Bogu i jego przeszłości. Zostawiłam mu kontakt do mojego kościoła. "Muszę już jechać!"
Zamknął za mną drzwi i zaczął ręką wycierać wodę z szyby - koniecznie chciał coś zrobić, zapracować.
W domu sprawdziłam, ze pomiędzy tymi dwoma spotkaniami minęły prawie dwa lata..
Mam nadzieję na następne...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz