wtorek, 23 sierpnia 2016

Słuchanie Pana Boga - część 1

Odkąd zaczęłam uczyć się słuchać głosu Pana Boga (co głównie sprowadziło się do tego, żeby nie zgadywać Go w czasie modlitwy, ale mieć też czas wyciszenia i czekania na Jego głos) moje życie z Bogiem nabrało nowego wymiaru. Pan Bóg mówi na bardzo różne sposoby..

Pewniej niedzieli w kościele przemówił do kogoś, by przeczytał najbardziej chyba znany tekst z Biblii o miłości 
"Choćbym mówił językami ludzkimi i anielskimi, a miłości bym nie miał, byłbym miedzią dźwięczącą lub cymbałem brzmiącym. I choćbym miał dar prorokowania, i znał wszystkie tajemnice, i posiadał całą wiedzę, i choćbym miał pełnię wiary, tak żebym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym.  I choćbym rozdał całe mienie swoje, i choćbym ciało swoje wydał na spalenie, a miłości bym nie miał, nic mi to nie pomoże.  Miłość jest cierpliwa, miłość jest dobrotliwa, nie zazdrości, miłość nie jest chełpliwa, nie nadyma się, nie postępuje nieprzystojnie, nie szuka swego, nie unosi się, nie myśli nic złego, nie raduje się z niesprawiedliwości, ale się raduje z prawdy; wszystko zakrywa, wszystkiemu wierzy, wszystkiego się spodziewa, wszystko znosi. Miłość nigdy nie ustaje; bo jeśli są proroctwa, przeminą; jeśli języki, ustaną, jeśli wiedza, wniwecz się obróci. Bo cząstkowa jest nasza wiedza i cząstkowe nasze prorokowanie; lecz gdy nastanie doskonałość, to, co cząstkowe, przeminie. Gdy byłem dziecięciem, mówiłem jak dziecię, myślałem jak dziecię, rozumowałem jak dziecię; lecz gdy na męża wyrosłem, zaniechałem tego, co dziecięce.  Teraz bowiem widzimy jakby przez zwierciadło i niby w zagadce, ale wówczas twarzą w twarz. Teraz poznanie moje jest cząstkowe, ale wówczas poznam tak, jak jestem poznany. Teraz więc pozostaje wiara, nadzieja, miłość, te trzy; lecz z nich największa jest miłość."  1 Kor 13Później jeszcze było krótkie przesłanie, które utkwiło mi w  pamięci pod hasłem "W każdej relacji zwyciężaj przez miłość".

Pomyślałam, że jest to ważne, ale w tamtym momencie nie widziałam jakiegoś szczególnego/szczegółowego odniesienia tego słowa do mojego życia, raczej ogólne - kochaj wszystkich ludzi wokół, nie ważne czy są mili i przyjacielscy, czy są wrogami.
Wieczorem zadzwonił do mnie Tato. Historia naszej relacji nie była najłatwiejsza, ale teraz jest już wszystko dobrze, lubimy się, kocham go nie dlatego, że powinnam... 
Właśnie, w trakcie tej rozmowy Pan Bóg przypomniał mi to słowo i zachęcił mnie bym powiedziała Tacie, że go kocham. Może się to wydawać cukierkowe, ale... ja nigdy do tej pory nie powiedziałam tego Tacie. W moim domu miłość okazywało się zachowaniem, troską, szacunkiem, ale nie słowami.
Powiedzenie tego po raz pierwszy, po wielu latach może być ogromnie trudne i wymagać  przełamania (tu przypomniała mi się niezwykła książka Jamesa Jordana "Synostwo: Podróż do serca ojca"). Tymczasem słowo usłyszane kilka godzin wcześniej nagle wezbrało we mnie i czułam, że to "kocham Cię!", które mam powiedzieć do Taty wręcz unosi się z mojego wnętrza do gardła i jest czymś co chce zaistnieć w tej rozmowie, chce się wydostać ze mnie i zamiast przełamywać się, musiałabym spiąć się, żeby tego nie powiedzieć. Uśmiechnęłam się i...
"- Kocham Cię, Tato! 
- ... [krótka cisza] Co powiedziałaś??
- Kocham Cię!
- No ja Ciebie też!"
To było coś ważnego dla mnie i dla naszej relacji i wiem, że Słowo posłane przez Boga wykonało swoją pracę "Gdyż jak deszcz i śnieg spada z nieba i już tam nie wraca, a raczej zrasza ziemię i czyni ją urodzajną, tak iż porasta roślinnością i daje siewcy ziarno, a jedzącym chleb, tak jest z moim słowem, które wychodzi z moich ust: Nie wraca do mnie puste, lecz wykonuje moją wolę i spełnia pomyślnie to, z czym je wysłałem." Iz 55,10-11
Nie skończyło się na tym jednym razie i wierzę, że nasza relacja będzie się pogłębiać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz