poniedziałek, 16 czerwca 2014

Przekazywanie słowa od Boga

Dążcie do miłości, starajcie się też usilnie o dary duchowe, a najbardziej o to, aby prorokować. Bo kto językami mówi, nie dla ludzi mówi, lecz dla Boga; nikt go bowiem nie rozumie, a on w mocy Ducha rzeczy tajemne wygłasza. A kto prorokuje, mówi do ludzi ku zbudowaniu i napomnieniu, i pocieszeniu. 1 Kor 14,1-3
  
„Chciałabym, żeby w moim życiu objawiały się dary Ducha Świętego, ale nie chcę prorokować!” – myślałam jeszcze do niedawna..
Myślałam tak, ponieważ przez jakiś czas byłam we wspólnocie, w której (wg mojej opinii) dochodziło do przegięć w temacie proroctw. Pojawiały się one bardzo często (bo i spotkania były częste), zawsze zaczynały się od słów: ”to mówi Pan”, zazwyczaj były długie, nagrywane, potem przepisywane i kserowane dla wszystkich. Trzeba było je czytać i rozważać. Zajmowało mi to mnóstwo czasu, tak że czasem brakowało go na czytanie Biblii. Jednocześnie te proroctwa były mało konkretne, dlatego trudno było stwierdzić czy się wypełniały czy nie. 
Po tym doświadczeniu uznałam, że w dziedzinie proroctw bardzo łatwo jest ulec iluzji, a nawet zwiedzeniu. Wolałam zachować daleko idącą ostrożność. Myślałam, że jeśli już miałabym przekazać komuś słowo od Boga, musiałabym je usłyszeć bardzo wyraźnie – tak, by nie mieć najmniejszej wątpliwości, że to jest od Niego.
Było tak do momentu, w którym usłyszałam nauczanie zachęcające do tego, żeby poddawać się Bogu i być otwartym na to, by On użył nas względem innych osób. Usłyszałam, żeby przekazywać ludziom słowo od Boga taktownie. Nie grzmieć „To mówi Pan!”, ale np. w ten sposób: „Myślę, że Bóg chce, żebym przekazała Ci słowo: ……………  - czy to ma dla Ciebie jakieś znaczenie?”.
Poczułam, że te słowa coś zmieniły w moim wnętrzu. Że mój sprzeciw ku temu, żeby przekazywać innym słowo od Boga w jakiś sposób pękł, został złamany.
Dwa tygodnie później, gdy byłam na nabożeństwie, pastor zapytał czy są osoby, które przyszły na to nabożeństwo ze szczególną nadzieją, że Bóg im pomoże w ich zmaganiach. Sporo osób podniosło ręce. Modlić się z nimi mógł każdy. Rozejrzałam się więc i pomyślałam, ze po prostu pomodlę się o osobę, która jest najbliżej mnie. Nie znałam tej kobiety, zapytałam o co się modlić. W trakcie modlitwy pojawiło się we mnie słowo dla niej, ale się zablokowałam i nie przekazałam go.. Jednak słowo to nie opuszczało mnie i wieczorem zdobyłam e-mail tej kobiety. Napisałam jej to słowo właśnie w takiej taktownej formie. Po dwóch dniach dostałam odpowiedź: „Słowo które mi napisałaś ma dla mnie ogromne znaczenie. Dziękuję ci za nie. Bóg jest niesamowity.” Oczywiście fruwałam ze szczęścia i pół nocy nie spałam wielbiąc Boga.. :)
Miałam później jeszcze kilka podobnych sytuacji, kiedy Bóg skupiał moją uwagę na kimś, a potem pojawiało się we mnie słowo. Po jego przekazaniu (które wymagało ode mnie wiary, gdyż nie był to głos nie pozostawiający żadnych wątpliwości), miałam potwierdzenie, że było ono potrzebne w życiu tej osoby.
Uważam, że taki sposób przekazywania słowa jest genialny w swojej prostocie! :) Z jednej strony uwalniający dla osoby, która słowo przekazuje (zwłaszcza dla początkującej, którą jestem). Z drugiej, pytanie: „czy to ma dla Ciebie jakieś znaczenie” – pobudza osobę słuchającą do rozsądzenia słowa, do ustosunkowania się do niego… Oczywiście może się też zdarzyć, że w odruchu obronnym odpowie „nie”, ale i tak najważniejsze jest to, co dzieje się w sercu..
 
Od tamtej pory, choć daleko mi jeszcze do starania się usilnie by prorokować, nie mówię już Bogu „nie”, ale wołam: „Panie, chciałabym, żebyś przeze mnie mówił do innych. To jest takie fascynujące!”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz